No products in the cart.
Ślimaki, kropki, kreski – żółty, czerwony, niebieski
Jak poruszają się ślimaki, kropki i kreski? Co czują kolory? Czy można coś powiedzieć – bez mówienia?
Jestem tancerką i dyplomowaną arteterapeutką.
Od lipca 2021 roku prowadzę swoją działalność jako Listopadowy Projekt, dzięki której realizuję projekty artystyczne i arteterapeutyczne. Poszerzam swoją wiedzę w ramach szkolenia z technik terapii tańcem i analizy ruchu wg Labana w Warszawie. Jestem prezeską Stowarzyszenia Art-Szychta.
Najczęściej można spotkać mnie wśród dzieci, bo właśnie z nimi realizuję najwięcej projektów wychodząc z założenia, że praca z emocjami jest szczególnie ważna tam, gdzie emocje są żywe i prawdziwe, ale jeszcze nie do końca zidentyfikowane i rozumiane. W swojej pracy sięgam do narzędzi arteterapii i choreoterapii. Pracowałam z seniorami, osobami z zaburzeniami psychicznymi i osobami z mniejszości narodowych. W swoich projektach często odnoszę się do relacji ze światem przyrody, ponieważ uznaję bezwarunkowo jego terapeutyczny wpływ na człowieka.
Gdybym żyła w Średniowieczu, pewnie byłabym wagabundą. Wędrowanie z muzyką u boku jest wpisane w moją naturę.
Jak poruszają się ślimaki, kropki i kreski? Co czują kolory? Czy można coś powiedzieć – bez mówienia?
Spotkania z przedszkolakami w różnym wieku są wspaniałym odkrywaniem potrzeb i marzeń adekwatnych do danej grupy wiekowej.
Warsztat rodzinny, zorganizowany przez Gminną Bibliotekę Publiczną w Świerklańcu, był zainspirowany książką Tiny Oziewicz „Co robią uczucia”.
Dzięki współpracy z Hanną Przybyłą, Dyrektorką GBP w Świerklańcu i wspaniałą przyjaciółką Listopadowego Projektu, wielokrotnie prowadziłam zajęcia dla dzieci w bibliotece.
Piękny warsztat plenerowy Listopadowego Projektu i Magdaleny Wesołowskiej – Magdalena Wesołowska Art, idealny w okresie od czerwca do sierpnia.
Sesje Malowania Intuicyjnego, współorganizowane z malarką Magdaleną Wesołowską, miały już siedem edycji!
Projekt arteterapeutyczny w klasach pierwszych szkoły podstawowej.
Strasznie kreatywna impreza, która odbyła się w Pałacu Kawalera w Świerklańcu.
Nie pytaj, co. Zapytaj, dlaczego.
Wtedy nie wiedziałam, ale dzisiaj już wiem. Nigdy nie mówiłam nie.
Nie dlatego, że nie wolno mi było.
Dlatego, że ja się nigdy nie poddawałam. Stres, problemy rodzinne, ból, choroba – nie było „nie”.
Nawet, jeśli coś ewidentnie mnie przerastało, ja nie mówiłam „nie”.
I z nikim o tym nie rozmawiałam, że coś mnie przerasta, stresuje, że z czymś sobie nie poradzę.
Brałam na siebie ten stres, brałam krytykę, która docierała do mnie krętymi drogami, że próbuję być wszędzie i najważniejsza. Bolało.
I właśnie w takich okolicznościach pękłam. Rozpadłam się na kawałki – moje nieprzepracowane „nie”, które było ciągle „tak”, było ciągle maską silnej osoby, radzącej sobie z każdą sytuacją, wybuchło we mnie, jak bomba z opóźnionym zapłonem.
Efekt? Lęk, napady paniki, wycofanie.
Wtedy po raz pierwszy zajrzałam w głąb siebie i zapytałam – dlaczego?
Zajęło mi trochę czasu i pracy nad sobą znalezienie odpowiedzi, ale pojawiła się.
Odpowiedź brzmiała: ponieważ nie słuchałaś siebie i nie pozwoliłaś sobie na emocje.
Nie poprosiłaś nigdy o pomoc, wsparcie, nie przyznałaś się, że czegoś nie zrobisz, bo się boisz.
Ukrywałaś prawdziwe reakcje pod skórą pewnej siebie i gotowej na wszystko, uśmiechniętej dziewczyny.
Moja droga do rozpoznania siebie zajęła mi kawał czasu.
Dlatego, kiedy już tego dokonałam, musiałam podjąć decyzję.
Odcięcie się od źródła problemu – to było jedyne wyjście.
Po osiemnastoletniej, fascynującej przygodzie ze Śląskiem, odeszłam z Zespołu.
Wtedy pojawił się pomysł wypełnienia jeszcze jednego „braku”, który mi doskwierał.
Studia. Zawsze odkładane, zawsze „jeszcze będzie na to czas”.
Wcześniejsze podejścia spaliły na panewce; nie wyszło z filologią polską, nie wyszło z pedagogiką.
Do pewnego momentu nie było mi z tym źle. Życie wypełniała mi rodzina, przyjaciele, koncerty i podróże.
Nie zastanawiałam się nad brakiem, czerpałam z tego, co było.
W końcu brak zaczął bezczelnie panoszyć się we mnie. Było mi źle z zerową perspektywą na przyszłość, wiedziałam, ze nie będę wiecznie tańczyła i uczyła tańca.
I już coś mnie w tym tańczeniu uwierało, już wypaliła się charyzma do przekazywania wiedzy, rozliczania taktów i powtarzania wiele razy sekwencji ruchów.
Czułam, że chcę czegoś innego. Nowego. Czegoś, co mnie rozwinie.
Poszłam na studia o enigmatycznej nazwie Terapia Artystyczna.
Na pierwszym roku studiów zgłębiałam m.in. naturoterapię: podstawy Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, zdobyłam ogólną wiedzę z anatomii, fizjologii
i patologii, uczyłam się filozofii zdrowia, promocji zdrowia, podstaw psychologii i edukacji prozdrowotnej.
Po roku z naturą wybrałam specjalność Arteterapia.
To było dokładnie to, czego poszukiwałam!
Odczarowanie twórczego działania z efektu na proces. Z oklasków na wewnętrzną zmianę. Z techniki i talentu na potrzebę komunikacji.
Z oczekiwań względem siebie na świadomość swoich emocji.
Obłożyłam się książkami autorów, po których nigdy wcześniej nie sięgałam – Lowen, Roth, Levine, Murphy, Rothschild, Rosenberg! Ile mądrości i inspiracji!
Moją biblią stała się „Arteterapia. Podręcznik” Cathy Malchiodi.
Kursy, szkolenia, webinary, doświadczenie przyjaciół. Świat otwierał co chwila nową warstwę do eksplorowania i uczenia się.
Założyłam Listopadowy Projekt z nadzieją, że fascynujący świat terapii sztuką oraz rozwojowej i wzmacniającej siły działań twórczych przyciągnie wszystkich tych, którzy potrzebują bezpiecznej i nieoceniającej przestrzeni do pracy nad sobą, do znalezienia wsparcia i odkrycia swoich zasobów
i uzdrawiającego potencjału.
Bliskie jest mi podejście humanistyczne do arteterapii, blisko człowieka i jego własnej mocy do dokonywania zmian, oraz podejście multimodalne, czyli wykorzystujące różne narzędzia artystyczne, prowadzące do polepszenia samopoczucia.
Dzisiaj wiem, że moja Pełnia: to, co przeżyłam do tej pory, czego doświadczyłam i nauczyłam się, spotkania, miejsca, zdarzenia – jest kumulacją moich zasobów. Wykorzystuję je podczas spotkań w Listopadowym, zapraszam cudownych Ludzi, którzy przynoszą do mnie swoją Pełnię i dzielą się nią i w ten sposób wzbogacam Uzdrowisko – czyli tę warstwę sztuki, która powoduje, że ludzie czują się lepiej. Nawet, jeśli to tylko jedna myśl w ciągu dnia, która sprawi, że będzie Ci dobrze, ciepło i bezpiecznie…
Zajęcia prowadzone przeze mnie nie stanowią terapii klinicznej, mają charakter rozwojowy i wzmacniający.
Prowadzę zajęcia z dziećmi, młodzieżą, osobami dorosłymi, seniorami.
Zajęcia odbywają się w siedzibie Listopadowego Projektu oraz w formie warsztatów wyjazdowych np. w szkołach i w przedszkolach.